Przypadkiem w weekend trafiłam na pewnego bloga, na którym dziewczyna o kilka lat tylko ode mnie starsza pisała o roślinach w domu i ogrodzie i o ich uprawie. W jednym z postów pojawiły się informacje o ziołach, w jaki sposób rozpocząć własną przygodę z nimi i które będą najlepsze dla żółtodziobów takich jak ja.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, na początku mała, z chwili na chwilę coraz większa. Bo przecież zawsze lubiłam oglądać nasiona w sklepach, ale nigdy nie spróbowałam, bo przecież to trudne, bo przecież mama mówi, że pewnie się nie uda, bo przecież to dużo zabawy. No właśnie - zabawy! I odpowiedzialności, ale cóż jest piękniejszego na świecie od myśli, że ktoś na mnie czeka w mieszkaniu..!
Poniedziałkowy poranek, zamiast na zajmującym wykładzie na uczelni, spędziliśmy z Mateuszem w autobusie, a potem na przeprawie przez Przymorze w kierunku Castoramy. Tam naszym oczom ukazała się mini-szklarenka, która od razu podbiła nasze serca. Odszukaliśmy jeszcze nasionka odpowiednich ziół i jedyne, czego nam brakowało, to ziemia do wysiewu roślin, która była tak zalecana na forach, że aż uparłam się, że bez niej ani rusz! Na szczęście i ją udało nam się kupić tego samego dnia. A po powrocie z uczelni znalazłam jeszcze w kwiaciarni keramzyt.
W taki oto sposób pojawiły się w moim życiu one (bo przecież długo nie mogłam już czekać, w momencie gdy miałam zupełnie wszystko, co do rozpoczęcia mojej 'zabawy' było potrzebne):
Mini-szklarenka z 30 doniczkami została od razu zajęta przez dwie różne odmiany pietruszki, miętę, melisę, bazylię, cząber i lubczyk.
Stan na 05.03.2013:
Nie spodziewałabym się, że coś się pojawi, raczej stawiałabym na dalsze podlewanie (no właśnie! W tym momencie pojawił się problem, który dość szybko rozwiązałam - zakup psikacza w kwiaciarni w okolicy był bardzo dobrym rozwiązaniem - przyda się też na Śmigusa Dyngusa! ;)
Ale i tu czekało mnie pozytywne zaskoczenie - 'coś' zaczęło się dziać w doniczkach z bazylią, pokazały się małe, omszałe punkciki w odcieniu fioletowym.. Aż boję się myśleć, co to jest!
Przy okazji jeszcze dziś w kuchni zamieszkała rzeżuszka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz