sobota, 16 marca 2013

..i jedenasty!

Stan na dzień 15.03.2013:

Kto by pomyślał, że wytrwam w robieniu zdjęć i archiwizowaniu niemal każdego etapu rozwoju moich roślinek! Może nie tyle z racji mojego lenistwa, którego staram się wystrzegać, ale raczej pamięci o tym i znalezieniu chociaż chwili na pstryknięcie kilku zdjęć. W każdym razie: udaje się i to jest najważniejsze.

Tym razem musiałam spryskać roślinki nieco bardziej niż zwykle, jako że uciekam z mieszkania na jakiś czas. Mam nadzieję, że wlanie wody do podstawy miniszklarenki też nie przyczyni się do ich zgnicia w trakcie moich pracowitych 'wakacji'. Przy okazji musiałam usunąć patyczki z nazwami roślinek - nie przyglądałam się im zanadto ostatnimi czasy, a okazało się, że spokojnie zaczęły sobie gnić od powolnego nasiąkania wodą. Marna perspektywa, zwłaszcza że po ziemię do nasionek musieliśmy jechać na drugi koniec Gdańska, tylko po to, żeby zdobyć wolną od bakterii i grzybów ziemię, która nie zabije siewek. Mam nadzieję, że dużo tych grzybów nie przedostało się do ziemi (tak, Mamo, drogi Mikrobiologu, wiem, że przeszły, ale mam nadzieję, że nie w takiej ilości..! :(() i jutro wrócę do jeszcze bardziej zielonej gromadki.

Swoją drogą, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że WSZYSTKIE roślinki już powoli rosną! Nawet pietruszka (prawy dolny i lewy góry róg)! Myślałam też, że mięta ruszy znacznie szybciej, w sumie to z nią wiązałam największe nadzieje, jako że herbatę miętową mogę pić litrami, ale pocieszne jest to, że jednak wychodzą powoli zielone potworki i w tych doniczkach!



W trakcie dzisiejszego obiadu dokonaliśmy też zbiorowego mordu na rzeżuszce. Na szczęście jeszcze dużo zostało! :)

Dzień ósmy.

Stan na dzień 12.03.2013:

Na chwilę wpadliśmy do mieszkania, żeby zająć się moimi siewkami - zdjęcia złapały kropelki wody ze zraszacza. Warto zapisać (a potem pamiętać!!), że jednak trzeba psikać wodą z dużej odległości, nawet jeżeli wszystko dookoła ma być nią ochlapane! Wcześniej za bardzo o tym nie myślałam i w ten sposób pozbawiłam życia już kilka roślinek :(



Coraz więcej zieleni!

Stan na dzień 10.03.2013 (dzień 6):

Lubczyk, mięta i oba rodzaje pietruszki nadal ociągają się z wyjściem na powierzchnię, zastanawiam się, czy naprawdę coś z nich wyrośnie.. Podobno pietruszka jest dość trudna w uprawie z samych nasionek. No nic, zobaczymy!

Za to melisa, szczególnie w tej jednej doniczce, naprawdę robi wrażenie! I bazylia otwierająca już swoje dwa pierwsze listki..!



...i jeszcze zdjęcie z boku. Coraz bardziej przekonuję się, że z takiej perspektywy wyglądają o niebo piękniej, widać też ładnie przy okazji pozostałe minidoniczki. Kolejne podejścia do fotografowania mojego ogródka - już tylko w taki sposób!



Czas nadrobić zaległości!

Internetu w moim mieszkaniu jak na lekarstwo, więc dopiero dziś jestem w stanie załączyć kolejne zdjęcia. Przy okazji miło ogląda się, jak to małe poletko daje z siebie coraz to więcej dzielnych, zielonych listków. Tylko muszę pamiętać o tym, żeby obracać całą miniszklarenkę przynajmniej raz dziennie - roślinki mają niesamowity pociąg do słońca, nawet jeżeli prawie go nie widać zza chmur!


Stan na dzień 09.03.2013 (dzień piąty):

Nie mogłam wytrzymać z radości, kolejne nasionka pokazują się na powierzchni, a już coraz więcej z nich zabarwia się na zielono!



Przy okazji widać, że roślinki marnie prezentują się 'z góry'. Poniżej kilka radosnych kiełków:



piątek, 8 marca 2013

Dzień numer cztery


Stan na dzień 08.03.2013:

Nie wierzę..! Zaraz będzie cały las! Tylko mięta i pietruszka jeszcze trochę nieśmiało.. :) To piękne skupisko zieleni (po czterech dniach!!) to cząber, melisa przy tym wszystkim niespodziewanie się pojawiła! I tylko nie wiem, jak odpowiedzieć na pytanie 'co ja z tym zrobię, jak jednak wyrośnie'..


Pole cząbru:


Iii duże zaskoczenie - melisa:




...podzielę, rozdam i zjem! I to wszystko z wielkim uśmiechem! Spełnia się Niemciomarzenie! :)

Dzień trzeci! :)

Stan na dzień 07.03.2013:

Po przeczytaniu na wielu stronach o tym, że początek marca to stanowczo za wcześnie dla roślinek, nadal wierzyłam, że będzie dobrze.. I oto teraz mi się odwdzięczają!

Bazylia niezmiennie, ale cząber powoli, powoli się podnosi, coraz więcej nasion pokazuje listki! Na ostatnim zdjęciu jeden z wielu odważnych :)







czwartek, 7 marca 2013

Dzień drugi!

Stan na dzień 06.03.2013:

Nie pomyślałabym, że coś oprócz bazylii tak szybko ruszy, a jednak! W doniczkach z nasionami cząbru też się coś pojawiło - tym razem małe, białe, włochate stworki :)

Cząber: środkowy rząd, zaraz obok bazylii i jej fioletowych, rozwijających się nasionek.





wtorek, 5 marca 2013

Przypadkiem w weekend trafiłam na pewnego bloga, na którym dziewczyna o kilka lat tylko ode mnie starsza pisała o roślinach w domu i ogrodzie i o ich uprawie. W jednym z postów pojawiły się informacje o ziołach, w jaki sposób rozpocząć własną przygodę z nimi i które będą najlepsze dla żółtodziobów takich jak ja.

Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, na początku mała, z chwili na chwilę coraz większa. Bo przecież zawsze lubiłam oglądać nasiona w sklepach, ale nigdy nie spróbowałam, bo przecież to trudne, bo przecież mama mówi, że pewnie się nie uda, bo przecież to dużo zabawy. No właśnie - zabawy! I odpowiedzialności, ale cóż jest piękniejszego na świecie od myśli, że ktoś na mnie czeka w mieszkaniu..!

Poniedziałkowy poranek, zamiast na zajmującym wykładzie na uczelni, spędziliśmy z Mateuszem w autobusie, a potem na przeprawie przez Przymorze w kierunku Castoramy. Tam naszym oczom ukazała się mini-szklarenka, która od razu podbiła nasze serca. Odszukaliśmy jeszcze nasionka odpowiednich ziół i jedyne, czego nam brakowało, to ziemia do wysiewu roślin, która była tak zalecana na forach, że aż uparłam się, że bez niej ani rusz! Na szczęście i ją udało nam się kupić tego samego dnia. A po powrocie z uczelni znalazłam jeszcze w kwiaciarni keramzyt.

W taki oto sposób pojawiły się w moim życiu one (bo przecież długo nie mogłam już czekać, w momencie gdy miałam zupełnie wszystko, co do rozpoczęcia mojej 'zabawy' było potrzebne):


Mini-szklarenka z 30 doniczkami została od razu zajęta przez dwie różne odmiany pietruszki, miętę, melisę, bazylię, cząber i lubczyk.


Stan na 05.03.2013:
Nie spodziewałabym się, że coś się pojawi, raczej stawiałabym na dalsze podlewanie (no właśnie! W tym momencie pojawił się problem, który dość szybko rozwiązałam - zakup psikacza w kwiaciarni w okolicy był bardzo dobrym rozwiązaniem - przyda się też na Śmigusa Dyngusa! ;)

Ale i tu czekało mnie pozytywne zaskoczenie - 'coś' zaczęło się dziać w doniczkach z bazylią, pokazały się małe, omszałe punkciki w odcieniu fioletowym.. Aż boję się myśleć, co to jest!


Iii zdjęcia, co dzieje się pod przykrywką mojej szklarenki:



Przy okazji jeszcze dziś w kuchni zamieszkała rzeżuszka :)